O wsyzstkim, na wszystko, co tylko chcesz
Prolog
Barry był bardzo zmęczony. Miał do przejechania jeszcze sto kilometrów. Jechał cały dzień i nie spał zbyt dużo poprzedniej nocy. Bardzo chciał zdążyć do domu już dzisiaj. W końcu był 21 grudnia. Za trzy dni będzie śpiewał kolędy razem z całą swoją rodzinką. Pomyślał o swoich dwóch synach. Jack miał już sześć lat, ale mały Josh tylko jedenaście miesięcy. Urodził się bowiem 29 lutego 2012 roku. W zamyśleniu Barry przejechał pól godziny. W końcu zjechał na pobocze i by odsapnąć chwilkę.
Nagle poczuł chłodny powiew wiatru za plecami. Obejrzał się i ku swojemu przerażeniu zobaczył okrąg o średnicy około dwóch metrów wiszący w powietrzu. Był utworzony z piorunów i zbliżał się powoli do Barry’ego. Mężczyzna podbiegł do samochodu i wtedy zobaczył najpotworniejszą rzecz w swoim życiu. Ze środka tajemniczego okręgu wyłoniła się przednia potem tylna łapa, a na końcu i łeb ogromnego wilka. Nie zastanawiając się ani chwili dłużej wsiadł do swojego auta i odjechał. Zdążył jeszcze spojrzeć na wyświetlacz komputera pokładowego i stwierdzić, że to właśnie dziś ma się zacząć koniec świata.
Offline